powrót do sekcji artykułów
powrót do artykułów z 2003 roku




Rozmowa z Andrzejem Kozakiem


Mariusz Mucha: Nie bał się Pan przejąć drużyny od Stanisława Więciorka, i to w środku sezonu? Słychać było wiele głosów, że nie jest to dobra decyzja.

Andrzej Kozak: Nie, ponieważ drużyna była już na tyle ułożona, że zmiana trenera nie mogła spowodować nagłej katastrofy lub rozłamu wśród zawodników. Wiedziałem, że chcąc osiągnąć sukces, musimy wszystko w klubie i poza nim podporządkować zawodnikom. Podobnie myślało kierownictwo klubu. Jak widać po wyniku, były to dobre pomysły, udało się nam zdobyć medal. Po części pomógł nam w tym trochę system play off, ale główna zasługa w tym sukcesie należy do zawodników.

Mariusz Mucha: Kiedy zaczął Pan wierzyć w to, że może się udać?

Andrzej Kozak: Przypomnę, że już jesienią deklarowałem - ta drużyna powinna zdobyć medal, więc wierzyłem w to od początku. Zawodnicy uwierzyli w to trochę później, po pierwszym wiosennym meczu z Lechią w Gdańsku zobaczyli, że są naprawdę mocną drużyną.

Mariusz Mucha: Można więc gratulować Panu stworzenia medalowego składu...

Andrzej Kozak: Nie do końca, ponieważ na ten wynik złożyło się kilka lat ciężkiej pracy, również moich poprzedników;  Piotrków Chodunia i Muchowskiego, Stanisława Więciorka. Trzon składu jest ten sam od lat. Wspólnie z Maciejem Niedźwieckim, który zgodził się swą olbrzymią wiedzą szkoleniową i autorytetem wspierać mnie w pracy mieliśmy to szczęście, że objęliśmy zespół w kulminacyjnym momencie. Za swój wkład w ten sukces poczytuję sobie fakt, że od kilku miesięcy na treningach nie ma spięć i nerwowej atmosfery, tym wygrywa się mecze.

Mariusz Mucha: Jaka jest najmocniejsza strona brązowych medalistów MP?

Andrzej Kozak: Mówiąc krótko, brak słabych stron. Wiadomo, że jest kilku zawodników wyróżniających się w Polsce (Piotr Jurkowski, Konrad Jarosz, Paweł Piwnicki - przyp. MM), to najważniejsze jest to, że kadra składa się z samych pełnowartościowych graczy, nie ma w niej przysłowiowych ,,upchajdziur". Nie ma też odwrotnej sytuacji, i to cieszy mnie szczególnie, gdy cała drużyna gra pod jednego zawodnika - punkty w rundzie wiosennej kładło kilkunastu rugbistów.

Mariusz Mucha: Na której formacji leży ciężar gry - na młynie czy ataku?

Andrzej Kozak: Na obu, inaczej nic byśmy nie osiągnęli. Mamy bardzo dobry atak, jeden z najlepszych w Polsce i młyn, który choć niejednokrotnie wydawał się filigranowy w stosunku do swoich przeciwników, to bez większych trudności przepychał ich w młynie zwartym. O jego sile świadczy choćby ilość karnych piątek, które zdobyliśmy. Młynarze przeciwników nie potrafili inaczej, jak celowym zawalaniem bronić się przed impetem lublinian.

Mariusz Mucha: Czy są słabe punkty drużyny?

Andrzej Kozak: Najbardziej niepokoi mnie problem wąskiej ławy, czyli zbyt szczupłej kadry zawodników, szczególnie, jeśli chodzi o formacje młyna. W tym roku szczęśliwie omijały nas większe kontuzje, ale nie zmienia to faktu, że przydałoby się 5 - 6 młynarzy więcej. Dobrze, że dysponujemy szerokim zapleczem młodzieży - w tym sezonie kilku juniorów zapewniło sobie miejsce w pierwszym składzie. Z drugiej strony cały czas grozi nam to, że czołowi zawodnicy rozpierzchną się po Polsce z powodów finansowych oczywiście.

Mariusz Mucha: Jak więc wyglądają finanse klubu?

Andrzej Kozak: Odpowiem obrazowo: brązowi medaliści mistrzostw Polski juniorów w rugby w ciągu całego sezonu nie dostali ani grosza za swą grę. Co gorsza, a co jest zapewne ewenementem w skali całej sportowej Polski - nie dostaną nic za medal... Wspierają nas różne firmy, którym serdecznie dziękujemy, ale wciąż jesteśmy otwarci na propozycję od nowych sponsorów. Drużyna udowodniła, że warto w nią inwestować, głośno o niej w mediach, a na mecze rugby przychodzi w Lublinie więcej osób niż na piłkę nożną. Czego trzeba więcej?

Mariusz Mucha: Szukacie sponsora strategicznego, a to wiąże się z dużymi kosztami. Może na Lubelszczyźnie firmy są na to zbyt ubogie.

Andrzej Kozak: Koszty utrzymania drużyny rugby są kilkunastokrotnie niższe od drużyny piłki ręcznej czy futbolowej. Sponsor strategiczny nie musiałby więc wydawać milionów złotych. Poza tym przywitamy z uśmiechem każdego, kto zechce nam pomóc. Choćby firmy i instytucje, które chciałyby objąć opieką poszczególnych zawodników. Sponsoring indywidualny sprawdził się na Pomorzu, może sprawdzi się i u nas?

Mariusz Mucha: Czego serdecznie życzę i dziękuję za rozmowę.


źródło: Mariusz Mucha, Kurier Lubelski 30.06.2003